Wystawa „Tomaszewski, Rosocha i Vice Versa” to dialog pomiędzy dwiema osobowościami polskiego plakatu współczesnego. Klasyczna relacja Mistrza i jego ucznia jest w tym przypadku okazją do obserwowania doskonałego warsztatu graficznego a także uczestniczenia w grze intelektualnej zawartej w prezentowanych pracach, z której słynęła pracownia prowadzona przez Henia, jak nazywali klasyka polskiego plakatu, studenci warszawskiej ASP. Cykl prac Wiesława Rosochy zatytułowany Hommage a Henryk Tomaszewski to przykład własnej kontynuacji lekcji plakatu wyniesionej z tej szczególnej „pracowni obsługi rozumu”.
Oko, ręka, mózg / Katarzyna Sołtan
- Co by On na to powiedział? – bez przerwy to mam. Myśl ta, wciąż w tyle głowy – łączy przy pracy wielu Jego uczniów. Paradoksalnie – im wierniejszych, tym bardziej osobnych, oryginalnych, idących własną drogą. Jak Wiesław Rosocha. Konsekwentny kreator światów metaforycznych i onirycznych w cyklu plakatów poświęconych swojemu profesorowi „Hommage a Henryk Tomaszewski” (2008-2010) poszukuje mocnego, graficznego znaku, w którym zamknie (i otworzy) to, co najważniejszego od Niego otrzymał. Serię piętnastu prac łączą powracające motywy – z pierwszego rzutu oka i kolejnych, dostrzegających coraz więcej. Uczeń przykłada szablony, precyzyjnie kreśli rysunki, wydziera kolaże z fragmentów plakatów Mistrza – droga do wolnych skojarzeń zawsze „entrée”. Na przykład charakterystyczna fizjonomia: motyw głowy, zarys czaszki, profil, nos, ucho (litera „H” jak zausznica uczniów - przyjaciół). I zapamiętane elementy garderoby – kapelusz, czapka, okulary. A potem wzrok sięga głębiej, przenika przez kolejne strefy – płaszczyzny kompozycji. Na pierwszy plan wcinają się śmiało kroczące naprzód nożyczki, bezlitośnie tnące nadmiar i przegadanie. Skromności i prostoty graficznego znaku szukają wydarte z zaświatów inicjały – H.T. Żyją bogatym życiem po życiu, podróżując tramwajem do Japonii, czerpiąc hydrantem u źródeł sztuki, rysując zaczarowanym ołówkiem jak z wieczorynki najbardziej wywrotowe koleje myśli. W poszukiwaniu podstaw sztuki towarzyszą im podstawowe kolory – biały, czarny, niebieski, czerwony – i symboliczna szarość płótna w tle (ukłon w stronę Mistrzyni Teresy?). Czasem wyziera spod nich cień jak duch Mistrza przypominający dzisiejszym adeptom grafiki, że jej historia nie zaczyna się dziś. Albo skrzydlaty profil udowadniający, że myślenie wysokich lotów dodaje skrzydeł. Aż w końcu ujawnia się przenikliwe, wszystkowidzące oko Autora „przeszytego Mistrzem”. U Rosochy ożył Tomaszewski, a gdzie na wystawie u Tomaszewskiego Rosocha? Jest! W rysunku tuszem na papierze – bez ustanku myślący, główkujący każdą częścią swego ciała człowiek. Głowa do plakatowania? Intelektualny ferment, rozmowa oka i ręki, nogi i tułowia, prawej i lewej półkuli mózgu. Fascynujące jest życie absolwenta „Pracowni obsługi rozumu”. Wiesław Rosocha (rocznik 1945) w latach 1969-74 studiował w pracowni plakatu Henryka Tomaszewskiego na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Już na dyplomie, w „Przerwie herbatowej” i nie tylko, postanowił „Zrobić dziurę w całym”, a zasada „Tak krawiec kraje, jak mu materiału staje” nie zdołała go ograniczyć. Studia przedłużył o lata 1975-1978, gdy pracował jako asystent w pracowni malarskiej prof. Teresy Pągowskiej. Henryka Tomaszewskiego uważa za swojego duchowego ojca.
Katarzyna Sołtan