Bogusław Deptuła © Ostatni prezent ...wciąż boję się, żeby nie było za dużo. Teresa Pągowska Właściwie wszystko jest jak dawniej, ale zarazem wielu z tych obrazów nie uznalibyśmy za dzieła Teresy. Była w znakomitej formie malarskiej i to do tego stopnia, że chciała przemieniać swoje malarstwo. Artysta po osiemdziesiątce, który zmienia utarty sposób malowania, poszukuje nowych tematów, ma ochotę na ryzykowne wycieczki w nieznane, to nieczęste zjawisko, ale tym bardziej fascynujące. Tak jakby to co umie przestało wystarczać i trzeba znaleźć coś innego, pociągającego, nowego. Ostatnie obrazy Teresy to jakby niespodziewany prezent. Są ostrzejsze, mocniejsze, bardziej ryzykowne. Więcej w nich dysonansów, kontrastów, większa skala stosowanych środków. Sporo z nich jest naturalną kontynuacją dotychczas malowanych. Powracają motywy i sposób ich malarskiego zapisu. Jesteśmy w subtelnym świecie kształtów, i oszczędnych form Teresy. Niezmienna pozostała miłość do zwierząt. Ale są też inne, w których pojawiają się kolory jakby nieco mocniejsze, kontrastowe, czystsze. Zmienił się zarazem ton obrazów: są o wiele zabawniejsze, swobodniejsze. Mocniej znać w nich groteskę. Jako temat pojawiło się też miasto, może nawet nie tyle miasto, co jego niewielkie fragmenty, balkony, latarnie, kilka domów. Te drobne zmiany oznaczały wielką przemianę w rygorystycznie intymnym świecie malarskich tematów Teresy. Pągowska bardzo chciała o swoich, ostatnich obrazach rozmawiać, jakby nie była pewna tego co robiła, albo wręcz przeciwnie, będąc pewna, była zarazem ciekawa, jakie robią wrażenie na przyjaciołach, dobrze znających jej malarstwo. Ostatnie obrazy Teresy to wyjątkowo piękny rozdział jej malarstwa, tylko czemu, aż tak krótki?