Wystawa prac Jana Młodożeńca w Warszawie
Sztuka bez cienia
Pod względem pogody ducha prezentowanej w plakatach, gwaszach i obrazach Jan Młodożeniec nie ma sobie równych
Po wystawie Henryka Tomaszewskiego, która odbyła się w Warszawskiej Galerii Grafiki i Plakatu jesienią zeszłego roku możemy tu podziwiać prace Jana Młodożeńca. Młodożeniec (ur. w 1929) był uczniem Tomaszewskiego w warszawskiej ASP, gdzie zrobił dyplom w 1955 roku. Obaj są dziś mistrzami młodszych pokoleń grafików. Czy są zarazem artystami, których się naśladuje? Wydaje się, że polski plakat udał się w zupełnie innym kierunku. Wcale mu dziś nie zależy na pogodzie ducha ani na jasności przekazu. Jasnością przekazu Młodożeniec dorównuje Tomaszewskiemu. W pogodzie ducha chyba nie ma mu równych.
Debiutujący w latach 50. Młodożeniec, a razem z nim Lenica, Cieślewicz Świerzy, Fangor i Tomaszewski zmieniali polski plakat. Byli nowocześni w stosunku do socrealizmu, ale także w stosunku do tego, jak plakat polski wyglądał przed wojną. Odróżniali się też od zachodniej Europy i ich prace szybko zaczęły odno¬sić sukcesy na świecie.
W 1956 Młodożeniec projektuje czarno-biały plakat do filmu „Koniec nocy". Operuje w nim prostą formą, wyraźnym konturem, wysmakowanym, świetnie dobranym liternictwem. I tak już pozostanie - litera będzie zawsze u niego wciągnięta w plastyczną grę, będzie żywym elementem kompozycji.
W Galerii Grafiki i Plakatu nie ma wczesnych prac Młodożeńca, poza kil¬koma okładkami. To one muszą nas wprowadzić w klimat lat 50., jak okładka do „Perły" Steinbecka, która stylem przypomina wspomniany, nie wystawiony tutaj plakat.
Na wystawie przeważają prace najno¬wsze. Jest nieco plakatów, ale dominują gwasze i obrazy na płótnie, które często są powtórzeniem kompozycji na papierze. Jedne są projektami do plakatów, inne swobodnymi wariacjami na różne tematy. W gęstych, intensywnie koloro¬wych kompozycjach, mozaikach z czystych, radosnych barw, czytamy napisy: „Louvre", „Paris", „New Orlean".
Od tych prac o kameralnym formacie odróżnia się namalowany niedawno obraz abstrakcyjny o sporych rozmiarach. Nie za dobrze mieści się w ciasnym wnętrzu galerii. Przypomina on, że Młodożeniec był jednym z autorów wielkich plakatów i fryzów, które w 1955 roku zdobiły Warszawę w czasie Międzynarodowego Festiwalu Młodzieży. Później artysta raczej nie miał szans realizowa¬nia monumentalnych zamierzeń.
Dzisiaj plakat Młodożeńca łatwiej jest zobaczyć na Biennale Plakatu w Wilanowie niż na ulicy. Nie sprawdziło się nic z utopii modernistycznych. Ulica żyje swoim życiem jest taka jak chce, raczej brzydka. Żadnej sztuki nie udało się tam wprowadzić. Plakat, który początkowo miał być „sztuką ulicy", stał się sztuką tak samo kameralną jak obrazy, nieco mniej elitarną, nieco tańszą, nieco bardziej dostępną, ale spełniającą podobną funkcję. W tym, że Młodożeniec przenosi swoje kompozycje na płótno, że zajmuje się malarstwem, nie ma więc raczej żadnego przełomu. Plakat i tak coraz bardziej upodabnia się do obrazu.
Dorota Jarecka
Gazeta Wyborcza 21 maja 1997